Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

piątek, 21 lutego 2020

ZABAWKI Z PRL

               O! Była u nas w domu taka i jak tu jej nie kupić? Zwłaszcza, że za niewielkie pieniążki. To tak jakby się kupowało wspomnienia. 


              Co prawda, mieliśmy Myszkę Miki, o taką. 


            Już nie pamiętam, ale kupioną chyba na odpuście, a może w pawilonach tzw. "prywaciarzy", przy targowisku. Była, była i nie ma. Teraz zastąpi ją Donald. A swoją drogą ciekawe, czy były jeszcze inne figurki.
Pisałam już o broszkach z odpustu, ale tych zabawek było sporo i dopiero jak trafię na zdjęcie w internecie to sobie przypominam, że miałam ja, albo moje dzieciaki. 
      Rok temu udało mi się zdobyć piłeczkę na gumce, bo znowu "idą" na odpustach i festynach.


 No i tak rodzi się chęć posiadania kolejnych dawnych zabawek.
Oto kilka z nich. Jeszcze ich ie mam.

                                      Dziobiące kurki 


                                   Kurka znosząca jaka

                                    
                                           Żabka skacząca


Czy też kultowy blaszany zegarek z "Kolorowych jarmarków"


 
            Zdjęć wielu zabawek nie udało mi się odnaleźć. Choćby dużego, czarnego psa, gipsowej skarbonki. Blaszanego kogucika - gwizdka. Taki był śliczny, złoty z różowymi piórkami w ogonie. Były celuloidowe wiatraczki, a dla chłopców korkowce i pistolety na kapiszony, gwiazdy szeryfa z blachy, czasem ze zdjęciem z Bonanzy lub innego westernu. Może to i było kiczowate, ale przypominają beztroskie lata dzieciństwa :)
 

czwartek, 13 lutego 2020

ZAGRAJMY JESZCZE RAZ

            Pamiętacie swoje zabawy z dzieciństwa? Gry z koleżankami, rodzeństwem? Takie prawdziwe, a nie w komputerze. Nawiązywało się wtedy relacje z rówieśnikami, umacniało je. Uczyło opanowywać emocje, wygrywać, ale i przegrywać.
"Chodzi lisek koło drogi", "Mam chusteczkę haftowaną", "Komórki do wynajęcia" , "Klasy" i mnóstwo innych. Do jednych potrzebne były rekwizyty, do innych nie.  I o rekwizytach do jednej z gier chcę dziś powspominać.
           Kto z Was grał w kulki?  Kulki w zasadzie powinny być szklane, piękne kolorowe. 





          Gra, a właściwie różne gry z użyciem kulek były znane już w Starożytnym Rzymie, popularne w Średniowieczu i powszechne od XIX w.

kulki ze zbiorów Muzeum w Elblągu
              Jednak w latach 60tych, przypadających na moje dzieciństwo, szklane kulki to było marzenie. Miało się jedną, może dwie, jako skarb. Do grania wypraszaliśmy od ojców metalowe kulki z zepsutych łożysk.

          Zasada gry wszak była taka sama, zdobyć kulkę przeciwnika, trafiając w nią.          A skąd dzieciaki brały szklane kulki, kiedy nie można ich było kupić w sklepie? W XIX w. produkowano butelki zwane krachelkami, służące do wód gazowanych. Kulka szklana blokowała ujście butelki, aby gaz się nie wydostawał. Dzieciaki tłukły butelki, aby wydostać kulki. My robiliśmy podobnie ale kulki nie były w krachelkach, tylko w butelkach do alkoholu, no i tylko tych zagranicznych. Zresztą w niektórych są do dziś.  Rozbijaliśmy butelki i wyciągaliśmy kulki, zwykle jednobarwne zielonkawe, niebieskawe lub bezbarwne. 
            Wiele osób kolekcjonuje dziś kulki szklane. Ja zbieram w celach czysto dekoracyjnych, bo bardzo lubię, kiedy słońce przechodzi przez barwne szkło rzucając kolorowe smugi. 


 
              A jakie Wy pamiętacie zabawy z dzieciństwa, przechowujecie może jakieś rekwizyty z nimi związane?