Wyjrzało słońce, termometr idzie w
górę. Śnieg z pól znika błyskawicznie i ziemia się budzi z zimowego snu. Wierzbowe
gałęzie obsiadły szare kotki baziowe i leszczyna sieje wokół złotawy pył. W
moim ogrodzie przebiśniegi rozpełzły się na trawniku, jakby mówiły zaspom –„
teraz nasza kolej!”
Wypadało wiosnę zaprosić do domu.
Żonkile w sklepach takie tanie, że żal nie kupić, a bazie są całkiem za darmo,
wystarczy mały spacerek.
Jako pojemnika dla kwiatów postanowiłam
użyć koszyka na przyprawy.
Jeszcze w styczniu w zaprzyjaźnionej
graciarni wyszperałam taki koszyczek , był bez pojemników, ale za to aż na
sześć przypraw. Obowiązkowo przemalowałam na biało. Miałam też kilka różnych
małych buteleczek, których użyłam jako mikro wazoniki.
W SH zdobyłam też śliczny talerzyk z
żonkilami z angielskiej porcelany.
W łazience zagościł biały hiacynt w
starej cukierniczce. Ma podwójną zaletę – ładnie wygląda i intensywnie pachnie.
Świetny ten koszyczek na przyprawy. :P
OdpowiedzUsuńHiacynt w łazience? Nie potrzebny odświeżacz powietrza. :P Tylko lepiej wtedy drzwi nie zamykać, bo można nieźle się nawdychać. :P
Oj można, można. Na czas prysznica koniecznie trzeba go wynieść i wywietrzyć łazienkę.
UsuńKoszyczek mi się najbardziej podoba. Wygląda trochę, jak przybornik na leki ze starego opuszczonego szpitala psychiatrycznego. :D Ma klimacik.
OdpowiedzUsuńO matko!
UsuńGdybym była wiosną z rozkoszą przyjęłabym Twoje zaproszenie
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mieszkamy tak daleko od siebie, bo wzięła bym Cię za słowo i na niedzielę upiekła ciasto.
OdpowiedzUsuń