Pewnie
oglądaliście w telewizji zdjęcia skutków nawałnicy, jaka
nawiedziła Pomorze w nocy z piątku na sobotę. Współczuję
wszystkim poszkodowanym, zwłaszcza rodzinom ofiar. Nas ta nawałnica
zahaczyła zaledwie , ale i tak było strasznie.
Burza
rozpoczęła się zupełnie niespodziewanie w późnych godzinach
wieczornych gwałtowną wichurą. Oderwałam się od komputera, żeby
zamykać okna, bo przedtem było gorąco i duszno, i wszystkie okna
mieliśmy pootwierane. Teraz wiatr był tak gwałtowny, że mieliśmy
problemy z ich zamykaniem. Chwilę potem lunął deszcz, błyskawice
rozjaśniały niebo, a grzmoty były ogłuszające. Nagle błysnęło,
huknęło i w całym domu zrobiło się ciemno, zostaliśmy bez
prądu. A burza szalała wokół naszego domu, do deszczu dołączył
grad. Zeszłam na dół, żeby poszukać świec. O jak dobrze mieć
komórkę pod ręką, można nią od biedy poświecić. Nauczona
niedawnym doświadczeniem z przeciekaniem postanowiłam zdjąć
Maryjkę ze stolika i podstawić miskę. Ledwie to zrobiłam zaczęło
ciec z sufitu. Okazało się, że na piętrze pod drzwiami
balkonowymi jest już wielka kałuża. Rzuciłyśmy się tamować
wodę ręcznikami, a tu z sufitu kap, kap, następny przeciek, trzeba
podstawiać kolejne miski. Po ponad półgodzinie opanowałyśmy
sytuację i siedziałyśmy przy świecach. Cała wieś była
pogrążona w ciemnościach z braku prądu, ale błyskawice co rusz
rozjaśniały tę ciemność. Między odgłosami walących piorunów
wychwytywałyśmy wycie syren straży pożarnej. Po północy burza
przycichła. Położyłyśmy się spać. W tym czasie mój M, spał
snem sprawiedliwego i nawet się nie obudził!
Rano
poszłam oglądać jakie zniszczenia poczyniła nawałnica w
najbliższym otoczeniu. Nie mogłam oczom uwierzyć. Wichura porwała
trampolinę, przerzuciła ją nad linkami do bielizny i skocznia
wylądowała w dawnej piaskownicy, a obecnie w mojej bylinowej
rabacie, oddalonej o kilka metrów.
Przed burzą |
Po burzy |
Po całym ogrodzie porozrzucane
były plastikowe wiadra, konewki, kocie miski i ogrodowe buty.
Niestety wiele roślin, w tym niektóre hortensje też, zostały
połamane. Całe szczęście żadne drzewo nie zostało złamane, czy
wyrwane z korzeniami. Co przydarzyło się w okolicy. W sąsiedniej
wsi zerwało połowę dachu z budynku mieszkalnego. Wiele drzew przy
drogach i w lasach zostało złamane i powyrywane.
Pobliska wieś Szpegawsk fot. D. Kulaszewski |
Aż
do dzisiaj, do około 17 pozostawaliśmy bez prądu, a co za tym
idzie bez bieżącej wody. Przynajmniej mogliśmy coś ugotować, bo
kuchenka jest na gaz. Gorzej z lodówkami, mimo że syn po południu
w sobotę przywiózł nam agregat, który niestety podziałał tylko
kilka godzin i strzelił bezpiecznik.
Takie
oto urozmaicenie krótkiego urlopu miały moja córka i siostrzenica.
współczuję...
OdpowiedzUsuńDziękuję Grażynko. Myślę, że mieliśmy wiele szczęścia inni mieli go znacznie mniej.
Usuńano... czytałam, słyszałam...
UsuńO matko!
OdpowiedzUsuńMieliśmy dużo szczęścia, nam ta nawałnica przyniosła w efekcie dosyć małe szkody.
UsuńNiestety,przyrody okiełznać się nie da...A nawałnice są coraz częściej nagłe i ogromne.
OdpowiedzUsuńDobrze,że Wam się nic nie stało.Współczucia dla wszystkich poszkodowanych.
Bardzo współczuję tym, którym żywioł zabrał bliskich. Myślę, że nawet zerwany dach to jeszcze nie koniec świata, a zniszczony ogród i przeciekający dach to pryszcz.
UsuńStraszne...
OdpowiedzUsuńStraszna jest siła przyrody, i straszne, że praktycznie wobec niej jesteśmy bezradni.
Usuń........nie wiadomo co powiedzieć .........
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że Wam nic się nie stało ..........
Najpierw zdawało mi się , że zniszczenia w ogrodzie i przeciekające okna i dach to katastrofa. Dziś dziękujemy Bogu, że tylko tyle.
UsuńPogoda nas w tym roku nie rozpieszcza.
OdpowiedzUsuńOj nie! Mam nadzieję, że to ostatni jej wybryk.
UsuńŻywioł przyrody potrafi być straszny i mieć nieprzewidywalne konsekwencje. Żal ludzi, żal poniszczonych drzew i krzewów. Pytanie, czy umiemy temu zaradzić chyba jeszcze na długo pozostanie bez odpowiedzi. Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńNiestety okazuje się, że podbijamy kosmos, a ziemi nie potrafimy ujarzmić. Jeszcze gorsze jest to, że mamy systemy ostrzegania, a nie umiemy ich wykorzystać, albo nie robimy tego przez urzędniczą głupotę. Jak pomyślę, że można było ostrzec harcerzy i tego nie zrobiono, to czuję straszną złość.
UsuńOkropnie ta pogoda szaleje.U nas na szczęście raczej spokój a jak przejdzie burza to bez większych szkód.Bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym>Pozdrawiam serdecznie i spokoju życzę:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie. Dziś znów zapowiadali front burzowy, aż ciarki mnie przeszły. Dom mamy ubezpieczony, ale lepiej z ubezpieczenia nie być zmuszonym skorzystać. :)
UsuńTrudno wyobrazić sobie taką gorozę, chociaż... Kiedy w lipcu wzięłam tydzień urlopu, też przeżyłam 2 apokaliptyczne burze... Z wiekiem i pod wpływem trudnych przeżyć człowiek mięknie, więc najadłam się strachu w drodze do domu pośród błyskwic. Jak dobrze, Sowo, że nie mieszkasz sama. Emilka ze Srebrnego Nowiu, pewnie znalazłaby w tym jakieś okrutne piękno ;-)
OdpowiedzUsuńDziś na tę burze patrze inaczej, raczej z perspektywy jak wielkie szczęście mieliśmy. Nasz strach i nasze straty kurczą się do mikroskopijnych, gdy patrzymy na ogrom strat i ludzkiego nieszczęścia. Trudno sobie wyobrazić, że nie ma już lasu w Lipuszu, gdzie jeździliśmy na obozy. Tego cudownego kaszubskiego lasu pachnącego żywicą. 8 tysięcy hektarów lasu, to niewyobrażalne.
UsuńTo fakt ! Mieliście szczęście . Ogrom zniszczeń tej nawałnicy przeraża , U mnie też dach przecieka w kilku miejscach . Masakra ! Jeśli zbiera się na burzę pędzimy do domu .
OdpowiedzUsuńU mnie przeciekają też okna, te nowe plastykowe, ale już po gwarancji.
UsuńOj było ostro było... Oby jak najrzadziej.
OdpowiedzUsuńOby.
Usuń