Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

wtorek, 28 kwietnia 2015

KONCERT



widok z drogi


         Ostatnio mam mało czasu na pisanie postów. Nastał gorący czas prac ogrodowych.
Wszystko rośnie i rozkwita, a najbardziej jak zwykle chwasty. 

zielsko, ale całkiem ładne
Dopiero wczorajsze popołudnie przyniosło przerwę w pracy. Długo oczekiwany deszcz. Burza, nawracała kilkakrotnie. A my cieszyliśmy się, bo napełniały się nasze puste zbiorniki i świeżo posadzone rośliny zostały porządnie podlane.  Nie cieszy tylko gwałtowny spadek temperatury – wczoraj 25 stopni, dziś tylko 7,5. 

nasz dom

         Ale miało być o koncercie.  Wreszcie zakwitły wiśnie i koncert odbywa się z tej właśnie okazji. 
 
wiśnie
Uwielbiam ten koncert , bo niezwykłymi filharmonikami są pszczoły. Gdyby nie pilna praca, mogłabym usiąść pod wiśnią i godzinami słuchać pszczelej orkiestry. 

pszczoła
Czasem dołącza do niej zażywny trzmiel na swoim basie. 
 
trzmiel
Innym razem do pszczelej kapeli  przyłączy się ptasi solista i wyśpiewuje swoje trele.
 
Kos na jeszcze bezlistnym orzechu
         A wokoło feeria wiosennych barw. Na grządkach i na trawniku, zwłaszcza na trawniku. Czy też Wam tak się kwiatki samowolnie przenoszą z grządki na trawnik?

błądzące szafirki

Wiosna to najpiękniejsza pora roku.

Co to jest wiosna?

Wiosna
to stokrotki,
co się rumienią od słońca.
I żonkil
cały żółty z zazdrości,
że nie on był pierwszy

Motyl,
co się fiołków
nie doliczył w trawie.
I jaskółka,
gdy jedna jeszcze jej nie czyni.
To brzoza
w zielonym mgły welonie,
szpaki na czereśni.
I taka radość w sercu, 
że wciąż chce się śpiewać.

No nie mogłam się opanować.


czwartek, 16 kwietnia 2015

HEBANOWE LUSTERKO




            Miało być o wiośnie i kwiatach, a tymczasem pogoda robi niemiłe psikusy. Wieje, leje, zimno, że wcale się nie chce do ogrodu wychodzić.
            Zrobiłam kilka zdjęć w sobotę, ale było już po południu i cienie brzydko się kładły.


            Dziś zajrzałam do ulubionego SH, nazywanego przez nas Angolem. Totalna bryndza, no prawie. Bo pośród wielkiego nic, leżało sobie ręczne lusterko.  Fazowana tafla z drobniutkimi ryskami, drewniana oprawa. Obejrzałam dokładnie. Na rączce wybita sygnatura ST. PAULS i real ebony.  A to fart, lusterko oprawione w prawdziwy heban. 

            Pogrzebałam w necie i serce mi zabiło mocniej. Opis głosi: wiktoriańskie lusterko, wykonane ręcznie w latach 1890-1900.


            Prawdziwy skarb. Oczyściłam drewno alkoholem i zakonserwowałam olejem. Wygląda dostojnie. Przy okazji zrobiłam kilka zdjęć kilku innym przedmiotom niezbędnym damie w stylu vintage. 
Nie mam tego wiele. Jeden toczek z woalką,  trzy flakony na perfumy, trzy torebki, cztery pary rękawiczek, okulary, trochę biżuterii z XX w. i kilka puzderek na biżuterię. Marzy mi się jeszcze wachlarz i parasolka, taka od słońca.

Dama nie może obyć się bez biżuterii i oczywiście odpowiednich na nią szkatułek


Bez torebek i kapelusza, niestety żadne nie pochodzą z epoki wiktoriańskiej

Najstarsza torebka z czerwonej skórki z lat 60tych ubiegłego wieku
Okulary w szylkretowej oprawie z początku XX w.
Skromna kolekcja zaledwie cztery pary rękawiczek

niedziela, 5 kwietnia 2015

WESOŁYCH ŚWIĄT!





Wszystkim czytelnikom mojego bloga
składam serdeczne życzenia
Wesołych Świąt Wielkanocnych,
smacznego jajeczka i mokrego dyngusa!