Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

czwartek, 12 października 2017

GDY ZA OKNEM SZARUGA





     
Nowy nabytek z SH drewniany świecznik
      Drugi tydzień przymusowego tkwienia w domu. Jest już dużo lepiej, ale pozostało osłabienie. Za oknem jesień w swoim najbrzydszym wydaniu. Szaro, buro i ponuro. Codziennie pada. Niektóre ptaki już odleciały, inne szykują się do odlotu.
      Przez te deszcze nie udało mi się nawet zgromadzić odpowiedniego materiału roślinnego do jesiennych dekoracji. Sytuację ratują trochę stare zapasy i wrzosy w doniczkach. Wczoraj odnawiałam wyschnięte tykwy z ubiegłych lat, malując je na biało. Zdjęcia niestety nie są najlepszej jakości, robione przy lampie błyskowej. 
Jak prawdziwe
Żółty pojemniczek z SH
Cukinia udaje dynię
Maryjka doczekała się Dzieciatka
Zdjęcie wrzosów zrobione jeszcze we wrześniu
Moja mała kolekcja kluczy
Ostatnie róże
 
zielona hortensja

wtorek, 3 października 2017

HISTORIA PEWNEGO STOŁECZKA




       Deszcz pada, jesień nastraja nostalgicznie. Jakże chętnie wtedy wracam do wspomnień z dzieciństwa.

      Jawi mi się kuchnia mojej babci, z białą westfalką, w której ogień huczy. Babcia siedzi na białym kuchennym krześle, a my wokół niej na swoich stołeczkach. I zgodnie z okolicznością prosimy – Babciu, zaśpiewaj jeszcze raz. Lub – Babciu , opowiedz coś jeszcze.  I babcia śpiewa stare śmieszne piosenki o tym , jak zalecał się pewien świniarz, któremu panna, kazała żenić się ze świnią, bo „napisał ci mi, na bibu, na bibulinie, że mnie tak kocha, jak swoją, jak swoją świnię”. A czasem są to piosenki poważne, patriotyczne, gdzie luba siedzi na małym stołeczku „białe orły wyszywa, wyszywa”.  Siedzimy na stołeczkach zasłuchane, dwie wnuczki, dwie główki dziecinne jedna biała, a druga czarna.

      Mój stołeczek wyglądał zupełnie jak ten. Odkąd pamiętam, zawsze był stary, pomalowany wieloma warstwami olejnej farby.  Chyba co roku był malowany i co roku przybywało mu nowych pęknięć i obtłuczeń.
 
zdjęcie z sieci


      Co stało się z moim stołeczkiem? Czy podczas przeprowadzki zapomnieliśmy o nim? Czy został na starym mieszkaniu mamy?  Grunt, że od pewnego czasu bardzo chciałam znów go mieć. I z sentymentu i tej prostej przyczyny, że mam metr pięćdziesiąt i problem z dosięgnięciem nawet do górnej tacki suszarki. Suszyłam M głowę, żeby mi zrobił, ale jakoś nie miał czasu, ani ochoty.       

      Kiedy wybrałam się z koleżanką na strychowe wykopki, pierwszym moim znaleziskiem był właśnie stołeczek. Zupełnie inny niż mój.



      Ale widać, że to stołek z duszą. Tyle warstw farby na nim i to w różnych kolorach. Kosztował całe 5 zł.  Najpierw myślałam od całkowitej renowacji. Zdjęciu farby, wyszlifowaniu, zawoskowaniu, ale stwierdziłam, że wtedy straci cały swój urok . Swoją niepowtarzalną historię.



      Więc niech zostanie tak jak jest. W moich oczach te spękania i ubytki farby dodają mu uroku.

      A rolę swoją spełnia znakomicie. Teraz mogę dosięgnąć wszędzie. 




      P.S. Dorzucam jeszcze zdjęcie kołyski, jaką udało mi się zdobyć podczas drugich odwiedzin. Napisze o niej więcej po renowacji.