Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

czwartek, 26 listopada 2015

W OCZEKIWANIU NA BIAŁE ŚWIĘTA






         Do Świąt został miesiąc i to już niecały. Czas zacząć przygotowania. Tak naprawdę trwają już u mnie od kilku dni. Na pierwszy ogień poszły świąteczne i przedświąteczne dekoracje oraz sprzątanie. Domek mam spory to i najwyższy czas zacząć porządki. 
         W międzyczasie trwa renowacja kredensu kuchennego, który mam nadzieję jeszcze przed Świętami zaprezentować.
         Dziś będzie o dekoracjach. Nadal robię bombki i sówki, które zawisną na choince.
         Wczoraj zrobiłam ptaszka, a właściwie podarowałam mu drugie życie. Jak zwykle zapomniałam zdjęcia przed. Ptaszka wykopałam we własnym ogródku. Plastikowy korpusik wydmuszka, cały biały, choć może kiedyś był kolorowy. Zrobiłam białego floka na korpusik, dodałam piórka w ogonku, oczka z koralików i dzióbek z cekinka, posypałam brokatem i oto jest mój rajski ptaszek.


         Na blogu,  Kuni’s litle white castle, znalazłam fajny pomysł na zrobienie choinki z szydełkowych serwetek. http://kunislittlewhitecastle.blogspot.com/2015/11/diy-christbaum-aus-hakeldeckchen.html   Zaowocował takim zimowym obrazkiem. Wykorzystałam starą ramkę, dosyć głęboką, serwetki, koraliki, koronki, kawałek styropianu. Najpierw ułożyłam obrazek na szkle, w odwrotnej kolejności. Najpierw koraliki, potem serwetki od góry, koronki, a na to styropian. Przycisnęłam tylną ścianką ramki i dokręciłam śrubki.
         Oto efekt.

         Ze świecznika i srebrnej bombki zrobiłam współczesną „rzeźbę”


         Bombki szklane tymczasowo umieściłam w cylindrze świecznika, który również dostał nową koronkową szatę. Jak Wam się podoba?


         I jeszcze mój zimowy bukiet.

     Oraz sówkowy wianuszek

 


czwartek, 19 listopada 2015

BOMBKI I JESZCZE WIECEJ SÓW





         Obiecałam, że pokażę bombki. Na razie pięć .
         Trzy na przezroczystych szklanych bańkach. Do przyklejania ozdób używam kleju Magik, po wyschnięciu jest przezroczysty.


         Dwie na srebrnych. Użyłam koronki, samoprzylepnych połówek perełek i szklanych przezroczysto srebrnych koralików.


         I jeszcze kilka nowych sówek.



poniedziałek, 16 listopada 2015

WCIĄGAJĄCE




         Robienie sówek i innych stworków okazało się być, jak chodzenie po bagnach ;), czyli wciągające.  Wiadomo z filcu robi się cudownie, bo filc się nie strzępi.  Cóż kiedy nie mam możliwości dostania filcu w tylu wzorach i kolorach ,jak bym chciała. Zaczęłam poszukiwania innych materiałów, które się nie strzępią. Znalazłam welur, bistor i trochę takich, które można opalić/stopić nad świeczką. Ale ciągle było mi mało.
         Postanowiłam użyć jeansu, choć strzępi się niemiłosiernie. Ten z lykrą, trochę da się stopić, ale bawełniane nitki i tak wyłażą. zacisnęłam zęby i popełniłam

         Sówkę – dżinsówkę. Oto ona we własnej osobie.


         Zrobiłam też ozdobę na choinkę, dla kogoś bardzo kochanego. Takie oto serducho.


         A teraz zabieram się za ozdabianie bombek. Będzie biało, srebrno i perłowo oraz koronkowo.

piątek, 13 listopada 2015

FILCOWA MENAŻERIA




         Napadły mnie igła z nitką. Trochę, żeby się odstresować, a trochę żeby zrobić przyjemność córce. Ostatnio bardzo polubiła sowy. Postanowiłam zrobić dla niej trzy sówki zawieszki z kolorowego filcu. Parę tygodni temu znalazłam w Kerfurku ruchome oczka do przyklejania i kusiło mnie, żeby je wykorzystać. Tak powstała pierwsza trójka, nazwana Trzema Wojami z Asgardu.

         Wszyscy razem


         I każdy z osobna


         Potem zrobiłam trzy zawieszki dla JD
         Nietoperek


         Ironmen


         Pusheen
 
Zdjęcie w sepii, bo wszystko wyszło wściekle żółte, a kot jest jasnobrązowy.
         A potem to już poszło, co dzień coś wychodzi spod igły.



      W dodatku miałam w domu mały kursik. Moje „uczennice” też pilnie „craftują”. Powstała armia kotów, sów i innych stworów. A ta sówka to dzieło mojej córki i prezent dla mnie.

piątek, 6 listopada 2015

W ŻÓŁTYCH PŁOMIENIACH LIŚCI





         Listopad pokrył ziemię barwnym kilimem liści. Jeszcze się pysznią barwami, jak drogocenne klejnoty. Ale nie oszukujmy się, to już koniec. W mgłach i deszczach zszarzeją, zwiędną, zeschną. Dziś jeszcze grają pierwsze skrzypce w moim ogrodzie. Jutro smętnie zasilą kompost. Te zdjęcia to ich pożegnanie.