Dziś nawiązanie do
ostatniego zdjęcia poprzedniego posta. Wiele z Was prawidłowo
odgadło, że to nabój do tzw. autosyfonu. Grzebiąc w internecie
odkryłam, że syfon nie jest zamkniętym rozdziałem. Bąbelkową
wodę ciągle chcemy mieć pod ręką.
A zaczęło się od kaca
:) Woda + ocet + soda składały się na napój zwany sodką.
Orzeźwiający ten płyn miał właściwości kojące i podobno nawet
łagodził ból głowy.
W XVIII w, prawdopodobnie
niezależnie od siebie, Joseph Priestely i Johan Schweppe nasycali
wodę dwutlenkiem węgla powstałym w wyniku łączenia sody i kwasu.
Stąd nazwa woda sodowa – od sody, nie od sodu.
Inne źródła
podają, że pierwszym był Francuz Jean Veanel około 1750 r.
Pierwsze urządzenie do
gazowania wody wynalazł w 1813 r. Ch. Plinth. Przechodziło ono
wiele udoskonaleń, aż doczekało się ostatecznego kształtu w 1839
r. To nic innego, jak znany nam syfon. Składał się on ze szklanej
butli i specjalnego metalowego mechanizmu.
Takie syfony trzeba było
napełniać w rozlewniach.
W latach 60tych XX w. na
ulicach Polskich miast pojawiły się saturatory na wózkach.
Składały się z butli z gazem, podłączenia do źródła wody
(często hydrantu), pojemnika na sok i kilku szklanek. Za niewielkie
pieniądze można było ugasić pragnienie wodą z sokiem lub bez.
Szklanki były płukane wodą pod ciśnieniem. Nie muszę dodawać,
że niezbyt dokładnie. Dlatego wodę tę często nazywano
„gruźliczanką”.
W latach 70tych pojawiły
się przywożone z zagranicy autosyfony, do domowego wytwarzania wody
gazowanej za pomocą naboju CO2.
Dopiero powszechna podaż gazowanych
wód w butelkach wyparła te urządzenia w połowie lat 90tych.
Pierwsze syfony kupowało
się w spożywczaku na wymianę. Trzeba było zainwestować w
butelkę, albo płacić kaucję. Oglądając moje zasoby ze
zdumieniem stwierdziłam, że wymienialiśmy butle jeszcze w 2004 r.
! Data ważności na butelce.
W pobliskim mieście
rozlewnia więc działał aż do tego czasu.
Dziś żałuję, że mam
tylko trzy butelki.
Autosyfon przywiózł
wujek z Czechosłowacji w 1978 r.
Korzystaliśmy tak długo, jak
można było zdobyć naboje.
Teraz jest już tylko pamiątką i
dekoracją.
Zdjęcia, po za moim małym zbiorem, pochodzą z Internetu.