Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

sobota, 26 sierpnia 2017

OCALONY





       Kataklizm, który nawiedził nas 11 sierpnia zniszczył wiele miejsc drogich mojemu sercu. Zwłaszcza Nadleśnictwo Lipusz, gdzie mój syn jako harcerz, a potem jako instruktor jeździł na obozy. Dlatego z duszą na ramieniu jechałam dziś odwiedzić moje ukochane Klaniny.  To niespełna 30 kilometrów od Rytla. Jakaż była moja radość, kiedy zobaczyłam, że wichura ominęła lasy, które znam od dziecka.
       Przywitała mnie cisza, słońce i cudowny zapach wrzosów. Ja jak zwykle zajęłam się robieniem zdjęć i spacerowaniem, natomiast mój M, zapalony grzybiarz wyruszył z sobie tylko znane miejsca na grzybobranie.

      







 Wrócił po godzinie przynosząc pełne wiadro koźlarzy, w szczególności czerwonych i pomarańczowych zwanych u nas czerwonymi łebkami. 

       Ja za to nazbierałam piękny bukiet pachnącego wrzosu i malutki koszyczek czerwonych borówek. Tylko tyle ponieważ nie są jeszcze zupełnie dojrzałe. 

       Kiedy w domu czyściłam grzyby byłam bardzo zdumiona, ponieważ po raz pierwszy czerwone łebki były robaczywe! Owszem zdarzały się nadgryzienia przez żuki, albo larwy drutowców, ale nie przez zwykłe grzybowe robaczki. Sporo więc musiałam wyrzucić. (Resztki grzybów zakopuję w ogrodzie pod brzozami. ) jednak to co zostało po ugotowaniu wystarczy do wigilijnych potraw, zwłaszcza pierogów. 


       Życzę Wam miłej i pogodnej niedzieli.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

A W GRACIARNI POSUCHA




      Dawno już nie wrzucałam zdjęć moich gratkowych zdobyczy, bo ogólnie u mnie panuje posucha. Trudno zdobyć jakieś fajne naczynia, czy gadżety, zarówno w SH, jak i na giełdzie.
      Z ostatniej Giełdy w Pruszczu wróciłam wreszcie z długo poszukiwanym emaliowanym lejkiem. Spotykałam lejki już wcześniej, ale sprzedawcy żądali za sprzęt w odrapanym stanie sum iście bajońskich. Ten kosztował mnie tylko piątaka.


      Z ostatniego wypadu na elbląskie targowisko wróciłam jedynie z malutkimi nożyczkami firmy Solingen, Za to nożyczki ładne, w kształcie ptaka.


      W miejscowym  SH wyszperałam ładny fajansowy półmisek z wytłaczanymi listkami


      oraz pojemnik emaliowany na makaron.


      Trzeba przyznać, że jak na zdobycze ostatnich trzech miesięcy, marność nad marnościami.
      Dzisiaj w sklepie za 5 zł udało mi się kupić takie ozdobne słoiki z korkowymi zamknięciami za jedyne 2,99 za sztukę.  


      Jeszcze nie wiem, do czego je wykorzystam. Może coś podpowiecie, bo na spożywcze chyba się nie nadają są malowane.
      Pozdrawiam wszystkich odwiedzających serdecznie i życzę miłego tygodnia. :)

niedziela, 13 sierpnia 2017

SZALEŃSTWO PRZYRODY



       Pewnie oglądaliście w telewizji zdjęcia skutków nawałnicy, jaka nawiedziła Pomorze w nocy z piątku na sobotę. Współczuję wszystkim poszkodowanym, zwłaszcza rodzinom ofiar. Nas ta nawałnica zahaczyła zaledwie , ale i tak było strasznie.


       Burza rozpoczęła się zupełnie niespodziewanie w późnych godzinach wieczornych gwałtowną wichurą. Oderwałam się od komputera, żeby zamykać okna, bo przedtem było gorąco i duszno, i wszystkie okna mieliśmy pootwierane. Teraz wiatr był tak gwałtowny, że mieliśmy problemy z ich zamykaniem. Chwilę potem lunął deszcz, błyskawice rozjaśniały niebo, a grzmoty były ogłuszające. Nagle błysnęło, huknęło i w całym domu zrobiło się ciemno, zostaliśmy bez prądu. A burza szalała wokół naszego domu, do deszczu dołączył grad. Zeszłam na dół, żeby poszukać świec. O jak dobrze mieć komórkę pod ręką, można nią od biedy poświecić. Nauczona niedawnym doświadczeniem z przeciekaniem postanowiłam zdjąć Maryjkę ze stolika i podstawić miskę. Ledwie to zrobiłam zaczęło ciec z sufitu. Okazało się, że na piętrze pod drzwiami balkonowymi jest już wielka kałuża. Rzuciłyśmy się tamować wodę ręcznikami, a tu z sufitu kap, kap, następny przeciek, trzeba podstawiać kolejne miski. Po ponad półgodzinie opanowałyśmy sytuację i siedziałyśmy przy świecach. Cała wieś była pogrążona w ciemnościach z braku prądu, ale błyskawice co rusz rozjaśniały tę ciemność. Między odgłosami walących piorunów wychwytywałyśmy wycie syren straży pożarnej. Po północy burza przycichła. Położyłyśmy się spać. W tym czasie mój M, spał snem sprawiedliwego i nawet się nie obudził!
        Rano poszłam oglądać jakie zniszczenia poczyniła nawałnica w najbliższym otoczeniu. Nie mogłam oczom uwierzyć. Wichura porwała trampolinę, przerzuciła ją nad linkami do bielizny i skocznia wylądowała w dawnej piaskownicy, a obecnie w mojej bylinowej rabacie, oddalonej o kilka metrów.


Przed burzą
Po burzy
 Po całym ogrodzie porozrzucane były plastikowe wiadra, konewki, kocie miski i ogrodowe buty. Niestety wiele roślin, w tym niektóre hortensje też, zostały połamane. Całe szczęście żadne drzewo nie zostało złamane, czy wyrwane z korzeniami. Co przydarzyło się w okolicy. W sąsiedniej wsi zerwało połowę dachu z budynku mieszkalnego. Wiele drzew przy drogach i w lasach zostało złamane i powyrywane.

Pobliska wieś Szpegawsk  fot. D. Kulaszewski

         Aż do dzisiaj, do około 17 pozostawaliśmy bez prądu, a co za tym idzie bez bieżącej wody. Przynajmniej mogliśmy coś ugotować, bo kuchenka jest na gaz. Gorzej z lodówkami, mimo że syn po południu w sobotę przywiózł nam agregat, który niestety podziałał tylko kilka godzin i strzelił bezpiecznik. 
 
        Takie oto urozmaicenie krótkiego urlopu miały moja córka i siostrzenica.

czwartek, 10 sierpnia 2017

BRANSOLETKA DO KOMPLETU


      Dziś chce Wam pokazać komplet dżinsowej biżuterii i to na modelce. Do naszyjnika, który już widzieliście dorobiłam pasującą bransoletkę. Zapięcie u obydwu , to zwyczajne zatrzaski odzieżowe. Łatwe do zapinania i niewidoczne. 

 
                                             Najpierw bransoletka.



    
                                             A tak prezentuje się całość.



                                      Jako modelka wystąpiła Metka.  


niedziela, 6 sierpnia 2017

LOTY - CZYLI PTASI FESTIWAL


      Niedawno narzekałam na brak jaskółek . Wczoraj nagle pojawiło się całe stado młodych, ćwiczących loty i zawładnęło moim domem i ogrodem.
Najpierw obsiadły poręcze górnego tarasu świergocąc rozgłośnie.




       Potem ćwiczyły loty koszące , czasem tuż nad ziemią, ale tego nie udało mi się sfotografować. Czasem odpoczywały na drucie.




      Dziś obrały sobie za miejsce odpoczynku gałęzie naszego orzecha i bujały się jak na huśtawce. To był piękny widok. Zdjęcia robiła z daleka, a nie mam teleobiektywu, dlatego nie wszystkie zdjęcia są dobrej jakości. 

 
      Ptaki jakby chciały wynagrodzić mi, że dotąd nie mogłam zrobić zdjęć, zleciały się do ogrodu dosyć licznie.
      Odwiedziła mnie para dzwońców. Pan korzystał z poidełka,


 a Pani posilała się jakimiś owadami w skoszonej trawie.


      Gromada wróbli robiła co rusz takie zamieszanie, że z robieniem zdjęć nie mogłam nadążyć. Zanim ustawiłam obiektyw, zrywały się i ulatywały w inne miejsce.


      Kopciuszek był zbyt daleko i pod słońce, ale choć zdjęcie słabe, to go pokażę.


     Kos także był łasy na smakołyki w trawie. Nie chcę Wam psuć apetytu, ale on pożerał ślimaki bez muszlowe. Bleeee…


       Były jeszcze gołąbki, i te dzikie, i jakiś hodowlany.


      Tylko sroki ostatnio się wyniosły, ale za nimi nie tęsknię.
      Na koniec jeszcze kilka zdjęć moich hortensji, to jedyne kwiaty, którymi z racji ciągłych deszczów, mogę się pochwalić.


      Życzę Wam i sobie pięknej pogody w nadchodzącym tygodniu.

czwartek, 3 sierpnia 2017

MÓJ PIERWSZY NASZYJNIK



      Zainspirowana przez Agnieszkę z bloga” Co ja robię tu...” , postanowiłam spróbować zrobić pierwszy w życiu naszyjnik. Moja córka polubiła styl boho i właśnie dla niej zrobiłam naszyjnik z jeansu i koralików. Jeszcze nie ma zapięcia, bo nie mogłam na odległość dopasować. 


      Nie miałam też modelki do zrobienia zdjęć. Wykorzystałam lampion jako szyję modelki.


      Naszyjnik może nie jest tak piękny jak Agnieszki, ale bardzo trudno jest mi ostatnio utrzymać igłę w palcach. Po kilku minutach sama z nich wypada. Praca z tego powodu trwała dosyć długo, rozłożona na kilka etapów. A oto efekt.