Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

czwartek, 27 lipca 2017

O SZYBY DESZCZ DZWONI



      Czy to naprawdę lipiec? Świat w deszczu moknie i moknie. Deszcz już nie tylko zniszczył mi róże, ale prawie cały ogród. Nawet hortensje pokładają się na ziemi, bo łodygi nie mogą utrzymać kwiatów zbyt ciężkich od deszczu . 


 
      Begonie tracą kwiaty, pelargonie gniją w pąkach. Kruche gałązki niektórych krzewów lamią się pod ciężarem wody. 


 
      Ale dosyć narzekania. Marzenka napisała „deszczowo, ale kolorowo” i ja postanowiłam popatrzeć na świat z perspektywy optymistki.
      Ostatnio moja domowa ketmia (hibiskus) zaczęła tracić pąki i zrzucać liście, okazało się, ze z kwiatami z ogrodu przywlekłam czarne mszyce. Całe szczęście jedna dawka oprysku pomogła i moja ślicznotka znowu w pełnej krasie. Popatrzcie jak ślicznie wygląda na tle zamokniętego od deszczu okna. 

 
      Pada, to prawda, ale przecież mam dach nad głową, mogę usiąść z kubkiem herbaty w fotelu. Przecież nie moknę jak ten gołąbek. Siedzi sobie ze stoickim spokojem w czasie ulewy na drucie i niczym się nie przejmuje. 



      
      W końcu po każdej burzy wychodzi słońce. Mam nadzieję, że jeszcze się doczekamy pięknych, słonecznych i ciepłych dni lata.

czwartek, 20 lipca 2017

DZIECI PREZESA


      Jak nie ma tematu i pod ręką aparatu, to nie ma. A jak jest to czasem jeden za drugim.
Dziś będzie o dzieciach Prezesa. Bez obaw, żadna tam MWP. Prezes to nasz kot, który po raz trzeci zmienił imię. 
 
Prezes

      Kiedy do nas trafił, córka akurat była zafascynowana nowym Sherlockiem Holmesem, więc kociak dostał na imię Sherlock. Niezbyt długo tak na niego wołaliśmy, bo kotek zgoła inne zainteresowania objawiał. Zamiast tropić złoczyńców (czyt. myszy) gryzł nas gdzie popadło, dlatego dostał nowe imię Gryzli
 
Jeszcze Gryzli
      Minęły lata i z młokosa wyrósł okazały kocur o bardzo wojowniczych skłonnościach i apodyktycznym usposobieniu. Już nas nie gryzie, ale też swoje fochy ma. Jak się zjawia, czasem po tygodniu, musi być obsłużony natychmiast, bo inaczej foch. Przerywam wiec najpilniejsze zajęcie, czasem własny obiad, i pędzę do kuchni po jedzonko dla Prezesa. Bo jak nie, to się odwróci ogonem i znów przepadnie na tydzień. Wyraźnie daje nam do zrozumienia, że jesteśmy gorszym sortem stworzeń. On tu jest Pan, a my pokorni dostarczyciele jadła i napitku. O ile Prezes nie toleruje na swoim terenie żadnych obcych samców, o tyle kotki i ich młode mogą mu bezkarnie zaglądać do miski. Dobry z niego tata.
       I właśnie dziś nawiedziła mnie zgraja potomków. Wyszłam rano przesadzić kwiatki, póki jeszcze nie jest gorąco, a tu niespodzianka. Pod tarasem widzę cztery kociaki baraszkujące w najlepsze. 

Pod tarasem jest strasznie
 
      Na mój widok zamiast pierzchnąć, po prostu do mnie przybiegły. A ja cap za aparat i wyszła z tego taka oto sesja. Ostrzegam, że zdjęć będzie dużo, bo kociaki naprawdę rozkoszne.

Mam taczkę, nie wierzycie?
Pomalutku, ostrożnie
Ci..., coś się rusza
No mówię, że coś się rusza
Jest tam mucha, wnet ją chwycę
E tam taka z nią zabawa, idziemy
Śpisz?
To ja się umyję
Zobaczcie, co ja mam, ślimak!
Mój listek fajniejszy!
Czy to ogonek mojego brata?
Znajdź dwa koty na tym obrazku
Co robisz?
Mam ją, mam mrówkę!
O chrupki dali!
Zobaczcie tam w środku też jest kotek!
Bo jak cię pacnę...

wtorek, 18 lipca 2017

NIELOTY



      Obiecałam pisać więcej podczas wakacji i co? Ciągle coś dzieje się ważniejszego (zdrowie), albo bardziej na czasie, albo nie ma jak zrobić zdjęć. Mój aparat parę latek już ma, a co za tym idzie akumulatorki już marnie się ładują. Czasem zrobię zaledwie z pięćdziesiąt zdjęć i pada.
      Poruszona postem Basi o jaskółkach, chciałam Wam napisać o ptakach w moim ogrodzie. Niedawno pokazywałam młodą pliszkę, ale jest tych moich śpiewaków całe mnóstwo. Są ukochane przez nas kopciuszki z czerwonym ogonkiem, pliszki, kosy, sikorki i wróble. Te ostatnio mało się pokazują, choć odgłosy słychać, zwłaszcza rankiem. Są niezbyt lubiane sroki zadziory i szpaki, co nam wiśnie do czysta objadły, za nim dojrzały. Są jaskółki i gołębie. A czasem nawet jakiś niecodzienny gość się zjawi. Na przykład rudzik, albo paszkot, albo jastrząb przysiądzie na płocie. A ja wtedy zwykle pod ręką nie mam aparatu, zanim znajdę, to ptaszek frr i odleciał.
      Są u nas też nieloty i nie są to kury, ani strusie, tylko ptasie figurki mojego męża. Te całe szczęście dają się fotografować do woli. 

 
      Prawie wszystkie figurki, w większości porcelanowe, wygrzebaliśmy w SH lub na pchlich targach.
      Ten rudzik to wczorajsza zdobycz. 

 
      Do podstawki dopasowałam klosz, bo bardzo lubię wiktoriańską modę na klosze. Żałuję, że tak rzadko można je dostać.

 
      A teraz kilka fotografii ptasiego towarzystwa indywidualnie.


      Życzę Wam pięknej letniej pogody i aby ptaki umilały Wam śpiewem każdy dzień. 
     ☺ ♫♫