Blog o mojej miłości do staroci, porcelany, róż i wierszy.

czwartek, 25 lutego 2021

GDY PRZEBIŚNIEG ŚNIEG PRZEBIJA

           Wystarczyło kilka ciepłych dni, a śnieg prawie zniknął. I choć to dopiero końcówka lutego przedwiośnie pyszni się całą serią oznak.

          Po pierwsze  -  Przebiśniegi. Jakby czaiły się już pod grubą pokrywą zmrożonej bieli, czekając tylko na ciepłe promienie słońca.


    Po drugie - Stokrotki. Swoje złote oczka otwierają ku słońcu.


 


         A po trzecie - Leszczyna. Już swoje kotki na wietrze rozwiała. Lada dzień sypnie żółtym, słonecznym pyłkiem.


           A po czwarte - Hiacynty. swoje fioletowe noski z ziemi wytknęły i już , już chciałyby rozkwitnąć.


                    "A po piąte przez dziesiąte" , różne listki, różne trawki, i pączki się zielenią.


                A koty się wylegują w słonecznych promieniach.


 


           Albo łażą za mną krok w krok i proszą o malowany słońcem portret.

 

                  No to proszę - panna Pusia mruży oczy od słonka, w całej swej kociej krasie.
 

                A po najważniejsze wróciły żurawie. Dziś wesoło witały mnie z wysoka.  Zdjęcia nie dało się niestety zrobić. 

 

środa, 10 lutego 2021

CZASAMI MARZENIA SPEŁNIAJA SIĘ PO CZASIE

 Może kie­dyś, nie­ocze­ki­wa­nie,
przyj­dzie list ten. I nic się nie sta­nie.
Tyl­ko pa­trząc w oczy Panu Bogu
rzek­nę z ci­cha: "Za póź­no, mój Pa­nie!" 

M. Pawlikowska Jasnorzewska "Spóźniony list"

           I tak nieoczekiwanie spełniło się marzenie tej, której już nie ma - mojej Mamy. 

        Mama często opowiadała mi o swojej I Komunii. Rok 1946. W roku szkolnym 1945-46 zrobiła trzy klasy. Podczas wojny nie było mowy o szkole. Do trzeciej klasy chodziła z dziećmi kilka lat od siebie starszymi, także opóźnionymi w nauce przez wojnę. Ale I Komunie odbywały się " o czasie" nawet  podczas wojny. Rok 46 nie był dobrym rokiem w naszej rodzinie. Obok zwykłej powojennej biedy przyszła choroba dziadka, urodziła się też najmłodsza córeczka. Pierwszą kwestią do rozwiązania była biała komunijna sukienka. Sąsiadka, zdolna krawcowa, uszyła mamie sukienkę z ... firanki! Firankę babcia kupiła od Niemki z Gdańska, która przyszła na piechotę ciągnąc wózek z różnymi rzeczami, żeby je na wsi wymienić na żywność. Po uroczystości w kościele, wszystkie dzieci zostały zaproszone na plebanię, gdzie w sadzie były rozstawione stoły. Każde dziecko dostało jako poczęstunek kawałek słodkiej drożdżówki i kubek kawy z mlekiem. To było całe  "przyjęcie". Było także wspólne zdjęcie przed plebanią.


           Właśnie to zdjęcie. Jednak mojej babci nie było stać, żeby je wykupić od fotografa. Mama nigdy go nie miała. Nie raz mówiła, jak bardzo chciałaby je mieć. 

           Pewien znajomy na fb zamieścił zdjęcie komunijne z dawnych lat, z naszej okolicy. Zupełnie odruchowo wpisałam w komentarzu pytanie, czy może ktoś ma interesujące mnie zdjęcie. Jaka była radość, kiedy odezwała się znajoma znajomego i zamieściła tę fotografię! To skan oryginału. Niezbyt dobrej jakości.  

        Niestety na razie nie jest możliwe abym rozpoznała mamę. Gdy powiększam , zdjęcie się rozmazuje. Po drugie na jedynym zdjęciu z dzieciństwa mama ma 14 lat, to duża różnica. Może wiosną uda się spotkać z panią , która ma oryginał. Szkoda tylko, że mama nie dożyła. 

             Jestem bardzo wdzięczna Panu Tadeuszowi i Pani Eugenii za to zdjęcie. Mimo wszystko to dla mnie cenny skarb. Pani Eugenia przysłała mi też dobre zdjęcie z czasu zakończenia szkoły mamy. Miałam to zdjęcie ale zniszczone. Kiedyś je Wam pokazywałam.


              Mama to ta dziewczynka w jasnej sukience. Na podstawie tego zdjęcia mam poprawiony i pokolorowany portrecik mamy.