Tempus fugit! Jak mawiali starożytni rzymianie. I już lato się skończyło i przywitaliśmy jesień. W przedszkolu dzieci śpiewają, jak to Pani Jesień różne dary niesie. A u mnie w tym roku koszyk Pani Jesieni prawie pusty. Nie obrodziły jabłka, ani śliwki, orzech włoski prawie bez owoców, na leszczynie z rzadka pojedyncze orzeszki.
Nie ma derenia, a nawet po raz pierwszy nie ma ani owocka na aronii! Pigwowiec ma niewiele, a pigwa nic.
Tylko maliny nie zawiodły. Jest ich dużo i jeśli nie będzie wczesnych przymrozków, to troszkę się poobjadam.
Później niż za zwyczaj zakwitły zimowity. Zwykle zaczynały już pod koniec sierpnia.
Wiele kwiatów z powodu suszy już zakończyło kwitnienie, pozostały jakieś pojedyncze kwiatki.
Zakwitły mi astry chińskie, choć nie wszędzie są dorodne.
Róże też niezbyt licznie powtarzają kwitnienie. Nasza ukochana "Janina" została podgryziona przez nornicę , ale mam nadzieję, że się uratuje.
Pięknie kwitnie rozchodnik i jest w nim tyle pszczół, że chyba z całego ula.
Odwdzięczają mi się też kwiatki kupione w Biedronce, chryzantemy i astry bylinowe.
Ciekawe czy przetrwają zimę. Część krzewów jeszcze kwitnie, a część już się pokryła owockami, zwłaszcza pięknie wygladaja irgi.
A na polach już pusto, zebrane, zaorane.
Na koniec, dla śmiechu, mój zbiór ziemniaków z dwóch pojemników, w jednym była zaledwie garstka.
A jak wyglądają Wasze ogrody tej jesieni?