Babcia Maria nie nosiła żadnej biżuterii. Odkąd w czasie wypędzenia, podczas wojny straciła swoją, po wojnie nie było jej na żadną stać. Ta utracona to także nie były żadne klejnoty. Srebrna obrączka ślubna, czerwone, prawdziwe korale i szlifowane bursztyny, takie jakie nosiły wiejskie kobiety. Dwa lata po wojnie babcia owdowiała. Była bieda, dzieci, ciężka praca, gdzie tu myśleć o strojach i błyskotkach.
Po babci zostało mi wiele rzeczy, ale które najbardziej mi ją przypominają? Zastanawiałam się długo. A dziś zaczęłam robić pierogi na wigilię i prawie odruchowo na stole znalazły się przedmioty, których używała.
Stary młynek do pieprzu, którego szufladka się rozleciała ze starości i babcia podkładała kawałek papieru, drewniana łyżka zrobiona przez kogoś z rodziny, sito do przesiewania mąki. Nadal używam sita i łyżki, a młynek jest już tylko ozdobą kuchennej półki. Ileż to razy patrzyłam jak babcia robi pierogi? Wypraszałam wtedy kawałek ciasta, żeby lepić laleczki, które potem piekłam na blasze. Dziś ulepiłam 118 pierogów.
Nie idzie mi już tak jak dawniej, kiedyś jednego dnia potrafiłam zrobić 180-200 pierogów, dziś zajmuje mi to trzy dni. Jak mawia moja córka ta choroba nazywa się PESEL. Lepiąc pierogi myślałam o babci i o najcenniejszej po niej pamiątce.
Oto ona.
Może jesteście zdziwieni, ale to ta właśnie róża została przywieziona przez moją babcię z rodzinnej wsi pod Mielcem. Wiozła ją w bydlęcym wagonie w 1945 r. wracając na swoje, nie wiedząc czy zastanie dom, czy spotka męża, który wracał do domu zaraz za frontem. Róża przetrwała. Zdobi teraz mój ogród i cudnie pachnie.
Dzielna jesteś z tymi pierogami! Ja jeszcze daję radę polecieć dwie setki w jeden dzień ale potem też lecę - na pysk. W tym roku trochę oszukuję. Na Wigilię idę w gości, pierogi na święta zamówiłam i sama robię tylko uszka.
OdpowiedzUsuńTwoja Babcia bardzo sympatycznie wygląda na tym zdjęciu. Te nasze babcie to twarde kobiety były. Niestety po babci nie dostały mi się żadne sprzęty kuchenne (mam po innych antenatach), z biżuterii była też tylko obrączka ślubna i bursztyny, które zostały u mojej cioci, ale za to przechwyciłam zwój płótna - z jednej strony szare, a z drugiej bielutkie i takie jakby z "misiem", coś jak flanelka w dotyku. Babcia sama je tkała jeszcze w swojej ukochanej Kołodziejówce pod Tarnopolem i zabrała, żeby rodzinie było z czego bieliznę szyć.
Ciekawe czy nasze wnuki coś po nas zatrzymają, czy wszystko niemodne, na śmietniku skończy.
UsuńWspaniałe skarby pozostały Ci po babci. A róża przetrwa jeszcze kolejne pokolenia, więc i Twoje wnuki będą ją podziwiać.
OdpowiedzUsuńJa, niestety, pierogów nie lepię, zamawiam. Cóż, może trochę z lenistwa, trochę z braku umiejętności. Bo najlepsze pierogi robiła moja babcia. Już nie robi, bo siły nie te.
U mnie pierogi robiła najpierw babcia, potem mama. Jak mama umarła była rozpacz. Zamiast pierogów gar bryi z ciasta, i kapusty z grzybami. Potem koleżanka mnie nauczyła. Okazało się proste, ale mnie już sił brakuje do wyrabiania ciasta i kręgosłup dokucza. Cóż kiedy mąż nie uznaje kupionych ;)
UsuńTo niezwykła pamiątka:))a i inne drobiazgi też są fajne i wyjątkowe:))ja jeszcze nie lepiłam pierogów,może jutro zacznę:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńPierogi dały mi w kość. W tym tygodniu zrobię jeszcze paszteciki, ale to już mniej roboty Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńRóżę to chyba Babcia pielęgnuje. Niezwykłe, że w takich okrutnych czasach pomyślała o róży...koniecznie poproś ogrodnika by Ci zaszczepił z tej rośliny kolejną, niech żyje w następnym pokoleniu.
OdpowiedzUsuńPierogi już zrobiłam, z kapustą i ruskie, zawsze robię z kilograma mąki tj ponad 100 sztuk.
Tych róż jest kilka krzewów, sama rozmnożyłam :)Policzyłam pierogi i wyszło 168. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuńcudna róża i niech jak najdłużej cieszy Twoje oczy i przypomina o Babci. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńByć może takie pamiątki są o wiele bardziej praktyczne niż biżuteria, chociaż wiadomo że zawsze będzie nam żal utraconych rzeczy i zaklętych w nich wspomnień. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziś też spotkałam kwitnącą Różę :-))
OdpowiedzUsuńPrzepiękny wpis i jeszcze piękniejsze wspomnienia.
OdpowiedzUsuńI mnie Babcia kojarzy się z pierogami. Też towarzyszyłam jej wielokrotnie w lepieniu, a także robieniu galaretki z porzeczek. Tylko, że ja z ciasta lepiłam głównie koty ;-)
Teraz, gdy obserwuję jak wchłania ją starość, wydobywając cechy głęboko ukryte, niszcząc nie tylko resztki naszej relacji, ale i ciało, często wracam wspomnieniami do takich ciepłych chwil, a miałam ich z Babcią masę.